Wprowadzenie do modlitwy opartej na Ewangelii z 20 Niedzieli zwykłej – 19.08.2007

 

HISTORIA: Jezus powiedział do swoich uczniów: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej.”

 [Łk 12, 49-53]

 

OBRAZ DO MODLITWY: wyobraźmy sobie nauczającego Jezusa, który nie lęka się przekazać trudnej do zrozumienia prawdy o cenie, jaką trzeba zapłacić za radykalizm ewangeliczny.

 

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy o rozpalenie naszych serc tym samym ogniem, którym płonął Jezus w trosce o sprawy Ojca, nawet jeśli to może prowadzić do rozłamu z tymi, którzy są nam bliscy.

 

PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

 

1.      Przyszedłem rzucić ogień na ziemię

 

Kiedy Jan Chrzciciel zapowiadał przyjście Jezusa, to mówił, że będzie On chrzcił Duchem Świętym i ogniem, i to ogniem oczyszczającym, nieugaszonym, który spali plewy [por. Mat 3, 12n]. I zapewne o tym ogniu myśli Jezus, kiedy przedstawia swoją misję, jaką podejmuje na ziemi, jako rzucenie na nią ognia. Zapewnia słuchaczy, że jest to głębokim pragnieniem Jego serca. Jest to ogień oczyszczający, który spali to wszystko, co jest nieszlachetne i pozostawi tylko szlachetne złoto „wypróbowane w ogniu”. Tym ogniem jest słowo Jezusa, które jest jeszcze mocniejsze niż płomienne słowa Jana Chrzciciela. Jest to słowo miłości, ale miłości niszczącej to wszystko, co jest jej brakiem.

 

Co czyni słowo Jezusa w naszym życiu, jak pozwalamy mu, by nas oczyszczało? Czy przyjmujemy je jako wyraz Jego miłości, nawet jeśli jego płomień nas pali, nieprzyjemnie dotykając naszego egoizmu i małoduszności? Czy ogień Jego miłości uwyraźnia bardziej szlachetność naszego serca, wypróbowanego w ogniu trudności do pokonania w miłowaniu innych?

 

2.      Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie

 

Jezus wspomina o chrzcie, jaki ma przyjąć, i nie chodzi tu o chrzest Janowy, który przecież już przyjął wcześniej. Jezus doznaje udręki prowadzącej do tego chrztu, który dokona się w ogniu Jego Męki. To krzyż będzie tym ostatecznym wszczepieniem Go w miłość Ojca do człowieka, bo tam ta miłość objawi się najpełniej. Później, kiedy Jan z Jakubem będą prosili Go, by móc zasiąść po Jego lewicy i prawicy w chwale, Jezus zapyta ich czy zgodzą się przyjąć ten chrzest, jaki On ma przyjąć. Oni się na to zgodzą, choć nie będą zapewne do końca świadomi, na co się zgadzają.

 

Czy jesteśmy wdzięczni Jezusowi za to, że przyjął krzyż dla naszego zbawienia, że przyjął go z miłości do nas? Czy zgadzamy się na przyjęcie takiego chrztu cierpieniem, które stanie się dla nas drogą wejścia do Jego chwały?

 

3.      Pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu

 

Zaskakująco brzmi stwierdzenie Jezusa, że nie przyszedł dać ziemi pokoju, lecz rozłam. I będzie to oznaczało rozdwojenie w jednym domu, w rodzinie, w tych najbliższych relacjach międzyludzkich. Stanie się tak, że ojciec będzie przeciw synowi, a syn przeciw ojcu. Dojdzie do tego, że matka będzie przeciw córce, a córka przeciw matce. A także teściowa będzie przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej.

 

Jak to zrozumieć w kontekście pokoju, jaki Jezus daje apostołom w Wieczerniku? Jezus obiecuje im tam pokój, ale nie taki, jaki daje świat, lecz pokój oparty na zaufaniu Jemu. I taki pokój pozostanie w sercu tych, którzy dla wierności Jezusowi zgodzą się na bycie odrzuconymi nawet przez swoich najbliższych z rodziny. Rozważając słowa Jezusa w kontekście przykazania o miłości bliźniego jak siebie samego i czwartego przykazania musimy też pamiętać, że miłość i szacunek dla drugiego człowieka nie oznaczają przyjmowania jego wartości życiowych, jeśli są one sprzeczne z tymi, jakie daje nam Bóg w swoich przykazaniach.

 

Czy mamy takie przekonanie, że Boże przykazania, wypływające z mądrości Boga, są ważniejsze od zasad ludzkich, jakie mogą wyznawać bliskie nam osoby? Czy jesteśmy w stanie zrezygnować z tych ludzkich relacji dla dobra, jakim jest życie w bliskości z Bogiem, życie Jego prawami? Czy potrafimy kochać i trwać w pokoju mimo tworzących się rozłamów?

 

ROZMOWA KOŃCOWA:            zawierzmy Jezusowi nasze życie, by było one otwarte na Niego i Jego nauczanie, nawet jeśli będzie to kosztem naszych relacji międzyludzkich. Prośmy, by ważniejszy był dla nas pokój Chrystusowy niż ten pokój, jaki daje świat za cenę życia jego zasadami. Prośmy, by ogień miłości Jezusa oczyścił nasze serca z tego wszystkiego, co światowe, i wydobył z nich szlachetność Bożego obrazu, który w sobie nosimy.

 

 

Opracował O. Tadeusz Hajduk SJ